Ludzie łączą się w pary, by kochać, by w towarzystwie iść przez życie, by się rozwijać. Niestety relacje te bywają też trudne, mogą przynosić wiele cierpienia i rozczarowania. Tylko staranie i uważność na drugą osobę może wprowadzić w nie harmonię. Czasem jednak samemu trudno wprowadzić zmiany. Wtedy rozwiązaniem jest terapia.
Na czym to polega? Czy naprawdę ktoś jest w stanie pomóc nam uleczyć związek? ? Terapia to cie?z?ka praca, ale gdy sie? ja? wykona, potem juz? tylko odcina sie? kupony.
Wywiad przeprowadzony przez Alinę Barską, ukazał się na łamach ?Dbam o Zdrowie?.
Jestes?my para?, kochamy sie?, ale nie moz?emy sie? dogadac?. Kłócimy sie? juz? codziennie o drobiazgi i o priorytety. Czy to czas na psychoterapie? dla par?
Im wczes?niej, tym lepiej. Niestety, ludzie najcze?s?ciej przychodza? na terapie?, kiedy zwia?zek sie? juz? wali, w sytuacji okołorozwodowej. Nie zdaja? sobie sprawy z tego, z?e duz?ej liczby problemów mogliby unikna?c?, gdyby budowali zwia?zek s?wiadomie ? w czym włas?nie terapia moz?e pomóc. Jeszcze wtedy, gdy z?adnemu z partnerów nie przychodzi do głowy myśl o rozwodzie, ale juz? pojawiaja? sie? powaz?niejsze problemy. Na przykład czuja? sie? z?le traktowani, ?przezroczys?ci? dla drugiej strony, która nie zauwaz?a ich potrzeb. Warto wtedy na terapii dowiedziec? sie?, co robic?, by w przyszłos?ci sie? to nie powtarza-ło. Bo przeciez? zwia?zek powinien byc? bezpiecznym miejscem, a nie poligonem czy próba? sił.
Im wczes?niej przyjdziemy do terapeuty, tym wie?k- sza szansa, z?e rozwia?z?emy problemy pokojowo?
Tak. Ludzie w zwia?zkach cze?sto próbuja? przemilczac? róz?ne rzeczy, nie mówia? o swoich potrze-bach, a jednoczes?nie czuja? sie? zaniedbywani przez partnera. Głównym zadaniem terapii jest nauczenie sie? uwaz?nos?ci ? i na siebie, i na druga? osobe?.
A nie wytknie?cie błe?dów w poste?powaniu partnera?
Wiele osób mys?li, z?e terapia to rodzaj sa?du. Tymczasem terapeuta powinien byc? dla pacjentów lustrem, pokazac? im, jakie problemy maja? w zwia?zku i podpowiedziec?, co moga? zmienic?, by ich unikna?c?. Gdy widze?, z?e ktos? sie? boi, mówie?, z?e ja nie jestem po to, by wydac? wyrok, czy kogokolwiek ocenic?, tylko z?eby zrozumiec?.
I to działa?
Najcze?s?ciej tak. Nie tylko w przypadku osób, które boja? sie? terapii z le?ku przed ocena?, ale takz?e tych, których do terapii nakłonił partner, bo sami nie chcieli przyjs?c?. I siedza? potem naburmuszeni, mys?la?c: ?Co mi tu jakas? baba be?dzie mówiła, jak mam z?yc?. Sam to wiem!?.
Zdaje sie?, z?e to raczej panowie prezentuja? taka? po-stawe?? Kobiety sa? cze?s?ciej inicjatorkami terapii?
Tak. Me?z?czyz?ni cze?sto uwaz?aja?, z?e ich siła? jest to, z?e sami radza? sobie z problemami. Dla nich okazywanie emocji to oznaka słabos?ci. Trzeba im stworzyc? taka? przestrzen?, z?eby poczuli, z?e sa? silni ? nie dlatego, z?e kryja? emocje, tylko dlatego, z?e maja? odwage?, by sie? do nich przyznac?.
Musi byc? trudno zmienic? takiego wrogo nastawionego do terapii pacjenta?
Zazwyczaj po kilku spotkaniach dostrzegaja? sens tych spotkan?. Przekonuja? sie?, z?e terapeuta nie tworzy przeciwko nim koalicji z partnerka? ? bo zazwyczaj obawiaja? sie?, z?e ?kobiety mówia? jednym głosem?. Staram sie? byc? obiektywna, unikam brania którejkolwiek ze stron, próbuje? dostrzec racje obydwu.Wtedy pacjenci czuja? ?.- sie? jednakowo waz?ni, łapia? oddech i zaczynaja? inaczej mys?lec?. Kiedys? jeden pan, na pocza?tku zbuntowany, powiedział, z?e gdy posłuchał, jak według mnie wygla?da dobry zwia?zek i do cze- go be?dziemy w terapii da?z?yc?, to mu sie? w głowie rozjas?niło. ?Jakby ktos? przetarł zaparowana? szybe?, przez która? patrzy. Zacza?ł widziec? wie?cej?.
Przestał walczyc? i zacza?ł słuchac??
I pracowac?. Tak dzieje sie?, gdy do pacjenta dociera, z?e terapeuta go nie wini, mimo z?e z?ona czy ma?z? wcia?z? obwiniali go za wszystko co złe. Odpowiedzialnos?c? za zwia?zek jest po dwóch stronach i to w równych proporcjach.
Jak to? Przeciez? to on mnie nie zauwaz?a, nie speł- nia moich potrzeb, znika na całe wieczory z kolega- mi. To chyba jego wina, z?e czuje? sie? nieszcze?s?liwa?
Obwinianie ?za wszystko? partnera to najcze?stszy bła?d. Cze?sto, gdy pytam ?Dlaczego pan?stwo przyszlis?cie?? słysze? ?Z?eby pani wyleczyła me?z?a/z?one? bo sie? z nim/nia? nie da wytrzymac??. A w przemocowym zwia?zku to ten ma?z? czy z?ona nawet juz? wierza?, z?e wszystko jest ich wina?, bo partner im to wmówił. I wtedy pracujemy nad tym, by us?wiadomic? parze, z?e nikt nie jest nieomylny, odpowiedzialnos?c? za zwia?zek spoczywa na obydwu partnerach, bo zawsze jest akcja i reakcja. To, z?e nie widzimy własnej omylnos?ci bierze sie? z naszych ograniczen?. I je na terapii bierzemy na warsztat.
Ale jak to, mam swoje poukrywane problemy, do których nie chce? sie? przyznac? i teraz psycholog be?dzie to wszystko wycia?gał? To ja nie chce?!
Terapia pary moz?e byc? trudna ? mówi sie? wszak o swoich ograniczeniach, problemach, z którymi sobie nie radzimy ? ale najcze?s?ciej jest uwalniaja?ca. Ludzie lubia? słuchac? o sobie, nawet gdy to sa? bolesne sprawy i na pocza?tku sie? buntuja?, póz?niej zaczynaja? o nich mys?lec? i mówia?: ?To niefajne, chce? to zmienic??. Na terapii pary pracujemy na tym, co tu i teraz, nad kryzysem ? by para nauczyła sie? lepiej razem funkcjonowac?. Czasem jednak do tego potrzebna jest tera- pia indywidualna partnerów, ta jest duz?o głe?bsza.
Co wtedy, gdy jeden z partnerów jej ewidentnie potrzebuje?
To sie? o tym mówi. Z?e moz?emy pracowac? nad poprawa? ich wspólnego bycia, ale na dłuz?sza? mete? nie wyjda? z problemów, jes?li pan czy pani nie poprawi na przykład swojej samoceny albo indywidualnie nie popracuje z terapeuta? nad trzymaniem emocji na wodzy. Czasami pary sa? w tak duz?ym konflikcie, z?e nie sa? w stanie normalnie rozmawiac?, tylko jest cia?gły krzyk. Wtedy rozwia?zaniem jest kilka spotkan? na osobnos?ci ? z nia? i z nim, z?eby dali upust najgore?tszym emocjom. Póz?niej wracamy do spotkan? we trójke?.
A jes?li jestem przekonana, z?e bez terapii nie damy rady, a part- ner nie chce o niej słyszec?? Mam zagrozic?, z?e jak sie? nie zgodzi, to spakuje? walizki?
Nie, bo to byłby szantaz?. Ale moz?na powiedziec? ?Słuchaj, ja tak dalej nie moge?, jes?li czegos? nie zrobimy, to nie wiem, jak z nami be?dzie?. Gdy ktos? jest bardzo na nie, dopiero realna wizja utraty zwia?zku moz?e skłonic? go do działania.
Moz?e powiedziec?, z?e chce wspólnie cos? zmienic? i jak be?da? próbo-wac? i to nie zadziała, ma argument, z?e sami problemów nie umieja? rozwia?zac?, wie?c potrzebuja? terapii?
Warto spróbowac?. Trzeba tylko pamie?tac?, z?eby nie przychodzic? z nastawieniem, z?e terapeuta nas ?uleczy?. To tak nie działa, z?e same spotkania wystarcza?. Kaz?dy musi wzia?c? odpowiedzialnos?c? za swoja? prace?, za to, czy chce sie? zmienic? ? dla dobra zwia?zku. Miałam pary pacjentów, u których po czterech spotkaniach były widoczne efekty, bo mocno nad nimi pracowali. Ale kaz?dy zwia?zek jest inny i potrzebuje indywidualnej diagnozy.
Czyli nie moz?na okres?lic?, jak długo be?dzie trwała terapia?
Nie. To zalez?y od tego, czy u obu partnerów jest wola pracy i czy wykonuja? zadania, które daje im terapeuta. Trzeba tez? pamie?tac?, z?e zmiana schematów, według których działamy od kilkudziesie?ciu lat wymaga czasu. Czasem juz? po pierwszym spotkaniu ludziom rozjas?nia sie? w głowach, wszystko wydaje im sie? proste. I przez pierwszy miesia?c czy dwa jest mie?dzy nimi super, a potem wracaja? stare zachowania. Dlatego potrzebne jest wie?cej spotkan? i terapeuta, który przypilnuje, z?eby do tych starych schematów jednak nie wracali.
Schematy to mys?lenie o zwia?zku, jakie wynosimy z rodzinnego domu?
Tak, tam uczymy sie? wzorca relacji. A potem jej s?wiadomy i pod- s?wiadomy obraz realizujemy we własnym zwia?zku. Najcze?s?ciej taki schemat zała?cza sie? pods?wiadomie ?rodzina ma wygla?dac? tak, jak pokazali mi rodzice?.
Tylko z?e druga osoba ma swój schemat, który moz?e byc? nie- kompatybilny z naszym? Bo ja pochodze? z domu, gdzie rza?dziła matka, a u mojego me?z?a najsilniejsza? osoba? był ojciec? I teraz i ja chce? rza?dzic? i on tez??
W duz?ym uproszczeniu ? tak. Do tego ludzie maja? przekonanie o własnej nieomylnos?ci i uwaz?aja?, z?e ich wizja jest jedyna? słuszna?. Najcze?s?ciej działamy według tych schematów nies?wiadomie, tak sie? nauczylis?my, tak było, nigdy sie? nad tym nie zastanawialis?my. Gdy sie? na tym zastanowimy (to włas?nie robimy na terapii), moz?emy dostrzec, z?e niekoniecznie jest tylko jeden nalez?yty ? nasz ? model z?ycia i zwia?zku. Zwłaszcza, z?e moz?e on ranic? naszego partnera. Tworza?c zwia?zek nadal jestes?my dwoma autonomicznymi jednostkami, które musza? sie? nauczyc? ze soba? współpracowac?.
Nie stajemy sie? jednos?cia?, tak jak w romansach?
Nie. Jedno nie musi sie? tez? podporza?dkowac? drugiemu ? i zazwyczaj nie chce. W dobrym zwia?zku partnerzy sa? na siebie uwaz?ni, cie- kawi siebie nawzajem. Daja? sobie zgode? na to, z?e ła?cza? sie? w pare? z człowiekiem, który jest odre?bny, ma inne spojrzenie na s?wiat, moz?e podobne wartos?ci, ale wcale niekoniecznie, inne mys?li i potrzeby, których trzeba wysłuchac?, z?eby je spełnic? ? a robimy to dlatego, z?e go kochamy i chcemy z nim byc?. Choc? czasami musi to do nas długo docierac?. Miałam w terapii pare? w sytuacji około- rozwodowej, bo pan znalazł sobie nowa? kobiete?. Terapia sie? zakon?czyła, bo sie? rozstali. I po os?miu latach wrócili ? zeszli sie? i chcieli na nowo zbudowac? relacje?. Udało sie? i sa? w dobrym zwia?zku. To mnie nauczyło, z?e ludzie moga? naprawde? wszystko ? powybaczac? sobie, zmienic? sie?. Jes?li tylko tego chca?.
I jes?li maja? na to fundusze. Terapia to wydatek.
Tak, od 160-300 zł za sesje?, trwaja?ca? 1,5-2 godziny, zalez?nie od poradni. Wydaje mi sie?, z?e warto zainwestowac? ? rozbity zwia?zek i rozwód be?da? nas kosztowac? nieporównanie wie?cej.
Jak cze?sto powinny odbywac? sie? spotkania?
Na pocza?tku najlepiej raz na tydzien?. Gdy sesje sa? raz na dwa tygodnie ludzie przez ten czas zda?z?a? wrócic? do starych nawyków. Taka cze?stotliwos?c? terapii jest OK, jes?li para zaczyna sobie radzic? i wykorzystywac? zalecenia terapeuty.
Co zrobic?, jes?li w moim mies?cie nie ma dobrego terapeuty? Moz?na miec? terapie? przez internet?
Moz?na, sama prowadze? sesje przez Skype?a, ale nie jestem zwolenniczka? tej metody. W przekazie przez komputer, kiedy pare? widze? tylko na ekranie, nie jestem w stanie wyłapac? komunikatów niewerbalnych, które zauwaz?am na z?ywo. Tego, czy ktos? sie? kuli, gdy zaczynamy rozmawiac? o jakims? temacie, albo z gniewu zaciska szcze?ki. Sygnały niewerbalne to 70 proc. komunikatów, jakie wysyłamy w s?wiat, wie?c ich odczytanie moz?e pomóc w zrozumieniu emocji i pacjentów. Jes?li jednak nie ma innej moz?liwos?ci, moz?na prowadzic? terapie? w ten sposób, tylko wtedy zalecałabym zacze?cie od kilku spotkan? ?na z?ywo?, a póz?niej sesje przez komunikatory internetowe. Moz?na tez? ?komputerowe? spotkania przeplatac? tymi w gabinecie